Portret hr. Raczyńskiej (Portret Róży Raczyńskiej)

Portret hr. Raczyńskiej (Portret Róży Raczyńskiej)
Boznańska, Olga (1865 - 1940)  
Olga Boznańska  
olej / tektura  
100 x 120  
1912  
Galeria Rogalińska Edwarda Aleksandra Raczyńskiego  
MNP FR 10 (d. Mp 907)  
Fundacja im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu  
Galeria Rogalińska Edwarda Aleksandra Raczyńskiego  
Galeria Sztuki Polskiej koniec XVIII w. do 1939 r.  


Edukacja Olgi Boznańskiej (1865-1940) rozpoczęła się od prywatnej nauki rysunku, następnie uczęszczała na Kursy dla Kobiet im Baranieckiego w Krakowie. Jako kobieta nie mogła być studentką na Akademii. Ważnym etapem jej edukacji był pobyt w Monachium i wizyty w europejskich muzeach, gdzie zachwyciła się Velázquezem, Monetem i Whistlerem. Jej celem był Paryż, i to tam zamieszkała i założyła pracownię po odniesieniu pierwszych sukcesów na wystawach w całej Europie. Malowała pejzaże, martwe natury, sceny we wnętrzu i nastrojowe portrety, z których zasłynęła.

Opis obrazu:

Róża Raczyńska trafiła do pracowni uznanej, modnej, polskiej portrecistki w 1912 roku. Surowość obycia hrabiny onieśmielała Boznańską, a pewien dystans pomiędzy artystką a portretowaną jest wyczuwalny w obrazie. Widzimy na nim starszą, siwą kobietę, spowitą w czerń, o twarzy poznaczonej zmarszczkami, o nieco nieobecnym, jasnym spojrzeniu. Siedzi dość swobodnie, a równocześnie władczo. Boznańska zaakcentowała, jak to miała w zwyczaju, twarz i dłonie. Nie upiększyła modelki, skupiając się bardziej na jej charakterze.

Przełom XIX i XX wieku zaowocował wielkim rozwojem malarstwa w Polsce. Szczególnym centrum życia artystycznego był Kraków z tamtejszą Szkołą, a później Akademią Sztuk Pięknych. Za czasów dyrektora Matejki i jego następców, w tym Juliana Fałata wydała ona pokaźne grono znakomitych absolwentów, których prace możemy oglądać między innymi w Galerii Rogalińskiej. Wśród nich nie ma kobiet, których wówczas nie dopuszczano do studiów w tamtejszej uczelni. Nie oznacza to jednak, że w Galerii nie znajdziemy dzieł polskich artystek, w tym najwybitniejszych.

Olga Boznańska zawdzięczała pierwsze lekcje rysunku i wrażliwość artystyczną swojej matce, Francuzce pracującej w Polsce jako guwernantka. Później przyszła kolej na prywatnych nauczycieli, a także naukę na Kursach dla Kobiet im. Baranieckiego w Krakowie. Wiele inspiracji dostarczyły Boznańskiej wizyty w muzeach europejskich, gdzie zachwyciła się malarstwem Velázquez’a, Monet’a i Whistler’a. Naukę kontynuowała w ważnym ośrodku artystycznym jakim było Monachium. Tam ostatecznie rozwinęła skrzydła i założyła własną pracownię. Jednak to Paryż był jej marzeniem. Była pół Francuzką, więc ani język, ani kultura tego kraju nie była jej obca. Kiedy zaczęła odnosić poważne sukcesy w całej Europie i została cenioną w świecie artystką, przeprowadziła się i założyła pracownię w Paryżu, gdzie mieszkała do śmierci.

Paryż był popularnym celem podróży arystokracji z całej Europy. Poza wizytami towarzyskimi odwiedzano wystawy, galerie oraz pracownie uznanych artystów, aby znaleźć dzieła pasujące do prywatnych kolekcji lub odpowiadające ówczesnej modzie. Zamawiano tam również portrety. Róża Raczyńska, pojawiła się w paryskiej pracowni Olgi Boznańskiej w 1912 roku. W tym czasie twórczość artystki była już w pełni rozwinięta, a ona sama cieszyła się chwilowo nie gasnącą popularnością. Jej dni wypełnione były tworzeniem pośród dymu papierosów i zapachu ulubionej kawy. Potrafiła długo malować jeden portret, dużo czasu poświęcając na poznanie modela, starając się oddać jego charakter, osobowość, a nie tylko wygląd. Żartowano, że portretowani starzeją się i siwieją w pracowni i tylko śmierć ich uwalnia z obowiązku pozowania. Jednak Róża Raczyńska nie czekała tak długo. Jej silna osobowość onieśmielała Boznańską, a pewien dystans między portretowaną a artystką jest w obrazie wyczuwalny.

Boznańska nie miała w zwyczaju upiększać modeli, ale ukazywała całą prawdę. Podobnie postąpiła i w tym przypadku. Na obrazie widzimy starszą kobietę o siwych włosach i twarzy poznaczonej zmarszczkami. Róża nie patrzy na nas, jej wzrok, nieco nieobecny kieruje się gdzieś w bok, a być może do wewnątrz. Ciemna suknia dominuje w obrazie tworząc wielką, ciemną, symetryczną plamę, w której dostrzec można jedynie zarysy sukni. Boznańska skupiła się na twarzy i dłoniach, które w modelach interesowały ją najbardziej, i gdyż najwięcej mówią o charakterze portretowanego.

W kontekście innych wizerunków czy fotografii przedstawiających hrabinę Raczyńską, gdzie trzyma sztywną, nienaganną sylwetkę, a jej ostre, jasne spojrzenie błękitnych oczu pada wprost na widza, ten portret wydaje się być swobodny. Ręce oparte są luźno na fotelu, na którym się rozsiadła. Mimo, że jej twarz sugeruje kobietę niezwykle stanowczą i doświadczoną, to na ten krótki moment pozwoliła sobie odpocząć, rozluźnić się. Jej wzrok jest nieobecny, a zarazem przenikliwy, a usta składają się w delikatny uśmiech. Mimo pewnej sztywności, hieratycznego przedstawienia, Hrabina wydaje się niemal zrelaksowana. Jej ręce, zamiast na podołku, spoczywają swobodne na oparciu fotela. Możemy sobie wyobrazić, że właśnie westchnęła głęboko.

Boznańska najczęściej malowała na tekturze, którą zastosowała także tutaj. Sucho kładzione farby na prześwitującym, złotawym podobraziu zyskiwały matowy efekt, na którym zależało artystce. Kładła farbę krótkimi pociągnięciami pędzla, jedno przy drugim, osiągając elekt wibrowania i przenikania się barw. Zestawienia kolorystyczne interesowały Boznańską bardziej niż forma, co można z łatwością dostrzec w portrecie Róży, na którym kształty zlewają się i przenikają ze sobą, jakbyśmy patrzyli na Hrabinę w świetle zmierzchu, kiedy wszystko zaciera się, traci na jaskrawości i wyrazistości. Często zarzucano Boznańskiej, że jej obrazy są smutne i szare, jednak ona sama twierdziła, że skoro nie jest radosną osobą, to jej sztuka także taka nie powinna być.

Tekst: Sylwia Korczak
Literatura:
Galeria Rogalińska Edwarda Raczyńskiego, oprac. M.Gołąb, A.Ławniczakowa, M.P.Michałowski, [katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu, listopad 1997-marzec 1998], Poznań 1997, poz. kat.39.