"Sieroty amsterdamskie" Nicolasa van der Waaya (1855-1936) należą do znacznej grupy obrazów artysty, w których portretował wychowanki amsterdamskiego sierocińca podczas ich codziennych zajęć*. Na tym największym z nich ukazał młode dziewczęta zmierzające parami w lewą stronę. Ich charakterystyczne, czerwono-czarne suknie z białymi dodatkami oraz znajdujący się w tle stary, sepiowy widok Amsterdamu z herbami miasta i Królestwa Holandii nie pozostawiają wątpliwości, z kim mamy do czynienia. Jednakowe modlitewniki w dłoniach wskazują, iż podążają one lub wracają z kaplicy miejskiego sierocińca, bądź z coniedzielnej długiej procesji do kościoła ewangelickiego przy Prinsengracht lub do Nieuwe Kerk przy Pałacu Królewskim**.
Fotografia z 3.03.1903 r. ukazująca van der Waaya przy wykańczaniu omawianego płótna wskazuje na nieznany dotąd, dokładny czas jego powstania***. Zapewne w podobnym okresie artysta stworzył nieco mniejszą, odwróconą wersję tej kompozycji, w której te same wychowanki podążają w przeciwną stronę, tym razem ujawniając czarną stronę swych symetrycznych strojów****.
Malarskie walory tych niezwykłych ubrań już wcześniej interesowały artystów, w tym niemieckiego impresjonistę Maxa Libermanna, który w latach 80-tych XIX wieku, zapewne pod wpływem Isaaka Israëlsa, stworzył kilka tego typu obrazów*****. Ten holenderski propagator Impresjonizmu oddziaływał też od około 1900 roku na malarstwo van der Waaya**. Widać to w próbie uchwycenia zmieniającego się światła i kolorystycznych poszukiwaniach w rogalińskiej i amsterdamskiej wersji "Sierot".
Poza warstwą malarską, obrazy Holendra niosą jednak dużo głębsze treści oraz pytania natury społecznej i moralnej. Van der Waay, znany ze swych prac dla wstępującej na tron królowej Wilhelminy, gloryfikując przeszłość Amsterdamu i Holandii, równocześnie wskazywał w nich na wiązane z nią nadzieje na rozwój edukacji i pomocy potrzebującym. Najwyraźniej wybrzmiało to w jego projekcie dekoracji tzw. złotej karety, będącej darem obywateli miasta dla tej młodej, „Niderlandzkiej Dziewicy”******. Z takim też sposobem myślenia mamy do czynienia w "Sierotach amsterdamskich", w których duma z posiadania sierocińca utrzymywanego przez miasto od XVI wieku, łączy się z odwiecznym pytaniem o kondycję psychiczną wychowanych w nim dzieci. Jak widać zadbanych, ale i stygmatyzowanych charakterystycznym strojem, czy przymuszanych do różnych obowiązków, z którymi nie zawsze się utożsamiały. Oddają to gesty i twarze spokojnie przesuwającego się orszaku, który „przywodzi na myśl renesansowe fryzy z książęcych włoskich pałaców”*.
Tekst: Ewa Leszczyńska
Literatura:
*Galeria Rogalińska Edwarda Raczyńskiego, oprac. M.Gołąb, A.Ławniczakowa, M.P.Michałowski, [katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu, listopad 1997-marzec 1998], Poznań 1997, poz. kat.416.