JACEK MALCZEWSKI, Jasełka, 1920

Jacek Malczewski
Jasełka, 1920

olej, płótno, 109 x 150 cm
MNP Mp 2306

Tak je widział Mistrz Jacek Malczewski! Zimowa scena Bożego Narodzenia rozgrywa się w drewnianej otwartej szopie. Elementy jej konstrukcji: pionowa belka w centrum oraz druga, biegnąca poziomo, wyznaczająca próg stajenki, dzielą obraz. Scena pokłonu przed Dzieciątkiem znajduje się we wnętrzu. Gromada fantastycznych postaci stoi na śniegu. Mały Jezus, siedzący w drewnianym żłobie jak na tronie, wyłania się z głębi. Za nim przyklękła Matka, chwyta brzeg żłóbka jedną ręką, a drugą unosi w geście błogosławieństwa nad głowami przybyłych, ubranych w nędzne, zniszczone stroje. Przyklękają oni, strapieni, z pochylonymi głowami, kryją twarze w dłoniach, w geście rozpaczy. To zesłańcy, znani z syberyjskiego cyklu Malczewskiego. Niebieska chusta na głowie Maryi osłania ją i Dzieciątko. Błękit rozlewa się także pod brudnymi, zdrożonymi stopami klęczących. Centralna postać przesłonięta jest częściowo belką, przylega do niej. Ten mocny, zaskakujący akcent obrazu to aluzja do Ukrzyżowania. Tego rodzaju odniesienia pojawiały się nieraz w obrazach przedstawiających Madonnę z Dzieciątkiem. Klękający mężczyzna ma zaciśnięte dłonie, a na lewym nadgarstku widać obręcz zerwanych kajdan. Od strony widza scenę zamyka odwrócona figura chłopca w podartej kamizelce. Wygląda znajomo, jak Malarczyk z IntrodukcjiBłędnego koła. Obraz nie jest dokończony, o czym świadczy pozostawiony przez artystę szkicowy fragment pod jego ramieniem i kilka innych detali . Postać chłopca znajduje się na bliskim pierwszym planie, zamyka kompozycję, zasłania ją częściowo przed widzem, a jednocześnie określa jego miejsce w obrazie. Z nim utożsamiamy się, patrząc na rozgrywający się przed nami spektakl w stajence. Przyglądają mu się od drugiej strony nagie postacie, których gromada przystanęła na śniegu, przed progiem stajenki. To uskrzydleni aniołowie. Tworzą osobliwe zgromadzenie: zaglądają do wnętrza, badawczo przyglądają się zdarzeniu, skrajna postać po lewej stronie wyciąga rękę, kieruje wzrok poza obraz. Półnagi młodzieniec, jeden z grupy, choć pozbawiony skrzydeł, przysiadł na progu, przygląda się scenie. Są to obce istoty, nagie na śniegu, nie czujące zimna, patrzące z uwagą, lecz chłodno na misterium, które ma miejsce. Obserwują modlących się wokół Madonny z Dzieciątkiem utrudzonych wygnańców, więźniów Syberii, witających Narodziny Boga bez radości, śpiewu, entuzjazmu zwykłego dla pokłonu pasterzy czy królów. Scena rozgrywa się w szopie ze świeżych desek, nowej budowli, jeszcze nie dokończonej, otwartej. Zgodnie z tradycją ikonograficzną oznacza ona początek budowy Kościoła. Zalana chłodnym, seledynowym światłem scena powitania Boga jest niepokojącym, pozbawionym radości obrazem. Na progu widać ślady brudnych stóp, które zdaje się nadeszły nie po śniegu, lecz prosto z ciemnych okopconych przestrzeni syberyjskiego bezkresu.